Cześć przyszłe szczęsliwe mamusie
Ja, tak jak koleżanka Sosna, jestem z październikowych mamuś. Zgadzam się z nią w 100%. Najważniejsze: słuchać położnych (ja miałam szczęscie trafić na wspaniałą opiekę w szpitalu), skupiać się na tym co każą robić, a nie na bólu. Wtedy poród przebiegnie sprawnie i bez komplikacji.
Ja rodziłam dość szybko. Był 38tc, sobota.O 3 rano obudziły mnie bóle jak na @ (oczywiście nie wiedziałąm, że są to bóle już porodowe, mimo, że chodziłam do szkoły rodzenia
). O 6 obudziłam męża, stwierdzając nieśmiało, że może do szpitala trzeba jechać. (Głupia kazałam mu jeszcze tonę kanapek robić
) Zanim bidulek naszykował cały plecak tych kanapek (po jaką chol...rę - do dziś nie wiem) to do szpitala dojechaliśmy o 7 rano. Na izbie przyjęć zbadali mnie i szybko kazali jechać windą na porodówkę. Okazało się, że mam już 8 cm rozwarcia, za 10 minut było 10. Po 1.40 min od przyjazdu do szpitala urodziłam naszego synka. Dziś, mimo bólu, wspominam to wydarzenie jako najwspanialsze w moim życiu.