Kołnierzyk, karczek, rękawy, tył, przód.
Dla mnie to masakra. Najgorsza rzecz do prasowania. A jak przychodzą święta to i Młodemu już koszule muszę prasować .
Dobrze,że tylko od święta nosi, bo bym chyba padła...
Mnie koszule nauczył prasować tata i teraz chociaż nie lubię ogólnie prasowania nie sprawia mi to żadnego kłopotu. Najpierw kołnierzyk, potem naciągam rękawy od strony karczku na brzeg deski i prasuję gorę rękawa i karczek, potem rękawy - składam równo na pół i nie zaprasowuję zakładki tylko od szewka tak do 3/4 szerokości, druga strona tak samo a na koniec wkładam rękę do środka i rozkładam rękaw tak aby szew pozostał na dole i rozprasowuję pozostałości, na koniec mankiety. Potem już tylko zaczynam od przodu i przekładając jak obrus przez plecy kończę na drugim przodzie. Z tzw rekawnikiem byłoby szybciej ale jakoś nie czuję potrzeby kupowania. Jak poznalam mojego męża to był barmanem i miał pół szafy białych koszul - to był koszmar
a ja najbardziej ze wszystkiego co muszę prasować, to lubię koszule :) i też jest do wyprasowania kilka na tydzień ;) bo M. do pracy codziennie musi mieć nową koszulę :)
ale dużo też zależy od materiału z jakiego jest zrobiona koszula, bo M. ma jedną koszulę, że jak nie wyprasuję jej wilgotnej, to potem nie da rady :)
Z prasowaniem koszul jestem już od 10 lat.....mąż bardzo zwraca uwagę na staranne wyprasowanie koszul ale po 10 latach jestem profesjonalistką....teraz to małe 5 minut i gotowa faktycznie musi być dobrze wilgotna - to połowa sukcesu.
Nie wiedziałam, że znajdę tutaj taki wątek Ja też nienawidzę prasować koszul. Prasowanie zwykle zaczynam od kołnierzyka. Najgorzej idzie mi prasowanie rękawów tak żeby nie robiły się zagięcia z boku