dla Jasienka (*) (*) (*) ....
jeszcze dotad pamietam jej zdjecie w profilu z brzuszkiem , kiedy taka szczesliwa stala i obejmowala brzuszek.....niepotrafie uwierzyc ze tak sie wszystko skonczylo...i byl jeden dzien kiedy pisala o skanie, ze cos nie poszlo tak, ze maly nie rusza sie jak kazde inne dzieci...a mysmy ja pocieszaly, ze moze nie czuje tak ruchow, ale to napewno normalne, gdybym tylko wiedziala ze urodzi jej sie synek z taka choroba....nawet nie mozna wejsc na stare forum by wszystko poprzypominac sobie...
kazdy cieszyl sie nadejsciem swojej kruszynki, ale dla jednej z nas, mimo ze to szczescie nadeszlo, dzieciatko musialo odejsc......czy wyobrazamy sobie jakakolwiek z nas, ze nia ma przy nas naszych kruszynek?? jak to bol miec dziecko, cieszyc sie nim, a potem ono odchodzi.....tak nagle..... niewyobrazalny to bol miec to szczescie ktore sie traci.....tak czesto sie dzieje, a my czasem zagubieni, myslimy o codzinnych sprawach i problemach, i o zlych chwilach, zamiast cieszyc sie dniem, zamiast zapomniec o problemach, zamiast podczas klotni powiedziec od razu przepraszam! bo co jakby ta nasza polowka, lub to nasze dziecko zniknelo nagle!!!!!!! oj, glupia, glupia ja, kiedy martwie sie o blahostki lub gniewam.....niewiem co to nieszczescie.....
jeszcze raz dla Jasia......swieczuszki na grobie....