oj ja mieszkałam swego czasu z tesciowa i jej mezem. okropienstwo... jak czytam Wasze opowiesci to normallnie cos w tym jest... martaraz pisałaś że sie wtraca itd. to chyba taki zwyczaj maja... moj ze swoja matka nie rozmawia juz 3 msce, bo tak sie wtracala i komentowala, ze szok. mieszala mu w glowie. teraz robi to jego siostra, czego on jest nieswiadomy. a tematu poruszac nie mozna, bo jak zaczyna sie temat jego rodziny to powiedzmy sobie szczerze, nie jest zadowolony. ja z jego matka tez nie rozmawiam... obrazila sie na mnie :) jakas plotka poszla i ona to lyknela. jej problem :) moj ma liczna rodzine, ma dwojke rodzenstwa, jego siostra i matka to wielkie plotkary, wiedza o wszystkim i wszystko komentuja. fakt, mam dobry kontkt z jego siostra, ale staram sie wiele nie mowic. bo potem to sie obraca przeciwko mnie.
a jesli mam byc szczera, to nie przepadam za swoja tesciowa. a jestem raczej malo konfliktowa osoba, ale jej styl bycia i obcowania z ludzmi jest dla mnie conajmniej irytujacy. jakbym wam napisala co ta kobieta wyrabia to byscie sie za glowe zlapaly.
jak z nia mieszkalam to bylo strasznie ale nie mielismy wyjscia. wyobrazcie sobie, ze miala wtedy dom, kiedys na gorze byl pokoj mojego meza. wtedy jak sie wprowadzilismy bylo 'pseudo biuro' jej meza obecnego. nas wiecie gdzie przyjela? w tzw pomieszczeniu gospodarczym. za toaleta... gdzie pokoj byl doslownei pare metrow, jakies szafy staly. wtedy bylam juz w ciazy. no ale coz. do tego biura praktycznie nikt nie przyjezdzal, on wyjezdzal do klientow albo telefonicznie zalatwial sprawy. :) smieszne co nie? wytrzymalismy tam 3 tygodnie niecale.
do tego miala wtedy urodziny (to bylo rok temu w maju) , dostala kolejnego pieska (ktory byl zle traktowany), byl bardzo maly, bojazliwy. ale tak kochany... a ona uczyla go robic siku na poworku i jak pewnego razu widzielismy jak tego psa szarpie za smycz ze az mial poduchy zdarte do krwi, wil sie, jeczal, normalnie latal w powietrzu. moj sie gotowal, ja to juz w ogole... ryczalam wyszlam a jej maz do mnie "nie przeszkadzaj bo wiesia trenuje psa" i co? jak sie wyprowadzilismy nagle pies zniknal. powiedzieli ze zawiezli go tam skad to wzial jej maz. a bylo to ok 100 km dalej. i jak mojego meza ojciec biologiczny powiedzial zeby podala adres to on po tego psa pojedzie (dobrym czlowiekiem jest, ma zwierzyniec w domu:) ), to zaczela sie klocic i nie podala adresu. pies albo puszczony na ulice albo...
takze to tak w skrocie jaka mam tesciowa.
[ Dodano: 28-05-2011, 22:03 ]
a , no i wiedziala ze wtdy mielismy ciezka sytuacje finansowa. zarzadala 600 zl/msc. a robilam zakupy do domu... powiedzialam ze bede pracowac w tym pseudo biurze, dzwonic i szukac klientow w zamian za to ze mozemy tam mieszkac. i pewnego dnia jak juz tam pracowalam poszlam do gina na kontrolna wizyte. mowilam o tym mu dzien wczesniej. jak przyszlam od gina i poszlam do gory zeby dzwonic on do mnie ze nie mam dzwonic, ze nie chce zebym tu pracowala, ze jestem nieodpowiedzialna, ze nic takiego nie mowilam ze do gina ide. itd... wiec sie wkurzylam i zawinelam na dol wsciekla jak osa. niedosc ze robilam mu ogomna przysluge bo ta praca ktora wykonywalam na pewno nie kosztowala 600 zl / msc , to jeszczze zrobil ze mnie idiotke.