O tak, niestety miałam z tym od zawsze problem i mam nadal, choć teraz jest o wiele lepiej.
Stosowałam naprawdę wiele produktów teoretycznie działających na tą przypadłość, ale muszę mieć chyba stalową skórę, bo albo coś pomagało na krótki czas albo wcale. Tyle tego było, że już nie pamiętam wszystkich nazw, ale oprócz kremów korzystałam też z peelingów, scrubów, itd.
A jeszcze mam wrażliwą skórę więc części specyfików nie mogłam w ogóle ruszyć, z obawy, że mi podrażnią miejsca kluczowe - nie chciałam się narażać na dyskomfort chodzenia w butach w takim stanie.
Wiecie, co dopiero zaczęło skutkować i to w rekordowym tempie? Scholl pilnik do stóp, nowy wynalazek tej firmy.
Znalazłam go podczas jednej z wielu wizyt w mojej ulubionej aptece Melissa: http://www.apteka-melissa.pl/producent/scholl.html, a że zdążyłam już przeczytać i usłyszeć parę przychylnych opinii, skusiłam się na jego zakup. Na początku podobało mi się to, że sposób używania nie jest skomplikowany, tylko prosty i szybki, ale to późniejsze efekty były rewelacyjne! Strasznie się cieszę, że trafiłam na tego Scholla, bo powoli traciłam nadzieję, że da się coś zrobić z moimi stopami.
Teraz używam go przy jednoczesnym używaniu kremów i pilnuję, by tego nie zaniedbać.