Ech super Wisieńko. Zazdroszczę, ale tak pozytywnie.
U nas się wszystko poprzesuwało.

Okazało się, że nie oddadzą budynku do września. A liczyłam, że przed wakacjami się wprowadzimy. A tu proszę. No cóż, ale byłoby zbyt dobrze, jakby wszystko szło po naszej myśli. W sumie to przez zawirowania miedzy deweloperem a wykonawcą. Jeden nie sprzedała wszystkich mieszkań z kolejnego etapu i zawiesił wykonanie trzeciego, a wykonawca w związku z tym zwolnił pracę. I jak nie urok, to przemarsz wojsk.
Za to się ucieszyłam, bo recenzent się odezwał i mówi, ze w środę się umówimy na rozmowę o pracy. Tak więc plus.
Co do alleluja to dzisiaj też śpiewała. Tak więc na parę dni mamy nowy przebój w domu. Do tej pory ulubioną piosenką było mama sisi, tata sisi, didi sisi, lala sisi. Cokolwiek to znaczy.
Fajnie, ze z Lenki rączką już dobrze. Ale można się trochę wystraszyć, bo to jednak małe dzieci. Ale najważniejsze, ze już dobrze.
Obejrzałam wczoraj "nigdzie w Afryce" i zrobił ten film na mnie niesamowite wrażenie. Mam nadzieję, ze uda mi się kupić książkę.