Witam
już nie dałam rady wczoraj usiąść... Znaczy się, siedzieć mogłam, ale palce odmawiały posłuszeństwa... Mrówy mi po dłoni łażą i cierpną palce... Albo przeholowałam z drutami, albo malutki uciska mi na nerw jakiś... Ginowi jutro o tym powiem, bo ja bez drucików żyć nie mogę
Magda, może Laura uciska Tobie główką spojenie, tak, jak u Ani, stąd te bóle... No ale na nic nasze "może to, może tamto", lekarz to musi ocenić... Zbliża się nam wszystkim czas, że do gina częściej będziemy biegać... Nie patrz więc na to, że do planowanej wizyty jeszcze tydzień.... Przez tydzień wiele może się zdarzyć...
Osita, Ty to samo!!! Biegiem marsz na wizytę, bo stan wzroku przy porodzie to istotny element...
Evik, mam nadzieję, że Wasze problemy są tylko przejściowe, że nie zagnieździły się u Was na dobre...
Caro, czekamy na rewelacje, jakie by nie były
A może każda się pochwali, jak poznała swojego jedynego...?
Ja podczas studiów różnych zajęć się łapałam, bo zarobić na nie jakoś trzeba było...
Tak więc jednym z wielu zajęć była praca w kinie... Pracowałam popołudniami... Któregoś dnia zauważyłam gostka, takiego niepozornego, niby nijakiego... Wysokiego, chudego, w długich włosach...chłopca...

Siedział sobie w poczekalni... Ja obdzieram bilety, seans się zaczyna, a on nie wchodzi... no to nie... Poszedł sobie... Przychodzi godzina na następny seans, a on znowu się pojawia... Seans się zaczyna, a ten znika... Myślę sobie: wariat

Trzeci seans, to samo...

Pomyślałam w końcu: umówił się z dziewczyną i zapomniał, na którą godzinę...

Ubaw miałam po pachy... Ale jak kolejnego dnia sytuacja się powtórzyła, po prostu podeszłam do niego i zapytałam, o co chodzi, bo zaczyna to być irytujące...

Na co on odpowiedział, że ojciec jego jest wynajęty przez dystrybutora do liczenia ludzi przychodzących na dany film... Wiecie, sprawdzali, czy raport kina pokrywa się z raportem takich liczących, innymi słowy, czy nie ma żadnych przewałek...

Przychodził tak codziennie przez miesiąc... Zdążyliśmy się nieźle poznać... Przestał po każdym rozpoczętym seansie znikać, siedział ze mną czasem do wieczora... Potem nagle zaczął przychodzić jego tata... Ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że brakuje mi rozmów, żartów, czasem nawet wspólnego milczenia z tamtym młodzieńcem... Poprosiłam starszego pana o numer telefonu domowego, żebym mogła się z nim skontaktować... Dał bez sprzeciwu

Zadzwoniłam do niego i zaprosiłam do kina, ale na film,w dniu, kiedy miałam wolne... Przyszedł... Seans się zaczął, a ja zaczęłam go jabłkiem kusić jak Ewa Adama(nie wyobrażam sobie filmu bez jabłka, no a przecież nie będę sama żarła

)... Skusił się...

Od tamtego dnia zaczęliśmy się coraz częściej spotykać, aż w końcu po miesiącu dałam mu do zrozumienia, że oczekuję czegoś więcej, niż tylko niezobowiązujące spotkania...

Mamy w końcu równouprawnienie, no nie...?

Odparł, że jemu też zależy, tylko nie śmiał proponować, bo wiedział, że starsza jestem... A jakież to ma znaczenie, skoro ludzi do siebie ciągnie...?
I jesteśmy sobie razem, zwariowani, wciąż tak samo w sobie zakochani po dziś dzień
Miłego dnia, kulotka
Dbajcie o siebie, odpoczywajcie, zdrowo się prowadźcie...
[ Dodano: 2008-10-19, 13:29 ]
Evik, weź też zapobiegawczo Vit.C... Nie zaszkodzi, a może odegnać choróbsko, bądź mocno je złagodzić...
