To co się dzieje w Suchej. B w szpitalu na oddziale ginekologiczno - położniczym przechodzi ludzkie pojęcie to jest po prostu paranoja. Dr Banaś po raz drugi załatwił nam dziecko podczas porodu i nie tylko nam bo wielu innym. Także jeżeli przyszłe matki które nosicie pod sercem swoje długo oczekiwane dziecko chcecie aby ono przeżyło lub było zdrowe to wybierzcie inny szpital. Dr Banaś w ogóle nie liczy się z nowo poczętym życiem. Wiele dzieci pozbawił życia, wiele dzieci jest przez niego kalekami do końca życia, wiele dzieci zaraz po porodzie poddanych jest natychmiastowemu leczeniu przez podanie antybiotyków.
Dr Banaś chyba się minął z powołaniem. On powinien wypasać barany i bydło na łąkach, a nie pełnić jeszcze funkcję ordynatora oddziału ginekologicznego. Dziwie się że jeszcze on tam pracuje. Bez koperty to nawet z tobą nie pogada. Trzeba na niego CBŚ posłać to się chłop dopiero zdziwi, a świadków jest wielu.
Opiszę teraz pewne zdarzenia, które spotkały moją żonę w tym szpitalu, a mianowicie:
Z pierwszym dzieckiem żona trafiła do szpitala w Suchej B. na oddział ginekologiczny w dniu kiedy przypadał jej dzień terminu porodu. Przebywała tam cały tydzień, czyli już po terminie jak w końcu trafiła z bólami na blok porodowy gdzie nie mogła urodzić. Męczyła się od rana do samego wieczora. Dr Banaś kazał czekać. nie zrobiono nic żeby jej pomóc przy porodzie. Dopiero o godz 17 podano jej kroplówkę. Żona wycieńczona, opadła z sił urodziła dopiero między 2 a 3 nad ranem. Dziecko urodziło się w brudnych wodach płodowych, po prostu zostało przetrzymane. Zaraz dziecko zostało poddane leczeniu, wykryto bakterie w organizmie, a wiąże się z tym długi pobyt w szpitalu oraz najgorsze; antybiotyki już w pierwszych dniach życia dziecka, bezustanne kłucie dziecka, nie przespane noce, przez jednego głupiego lekarza, który patrzy obojętnie na rodzące kobiety "urodzi albo nie, wszystko mi jedno". A później okazało się że dziecko urodziło się z wadą serca i znowu szpital tym razem w Prokocimiu w Krakowie gdzie lekarze rzeczywiście stanęli na wysokości swego zadania za co dziękujemy im z całego serca. Po operacji na serce w Prokocimiu po jakiś 2 tygodniach znowu trafiliśmy do szpitala w Suchej B. Dziecko miało zapalenie płuc, opieka z oddziału pediatrycznego bardzo miła.
Lepszy przypadek był z drugim dzieckiem, gdzie dr Banaś znowu pokazał na co go stać, poprostu można powiedzieć, że powtórka z rozrywki.
Żona trafiła do szpitala w Suchej B. na oddział ginekologicnzy tym razem w 8 dniu po terminie, zaraz wykonano wszystkie możliwe badania i stwierdzono że wszystko w porządku. Przebywała tam aż do 14 dnia, w którym to już powinni zrobić cesarkę bo coś już jest nie tak. Jednak dzień wcześniej kazano nic nie jeść żeby była rano nad czczo. I wzięli ją zaraz z rana w 14 dniu po terminie na blok porodowy gdzie podłączyli ją pod kroplówkę i nic żadnych efektów, a dr Banaś powiedział z ironicznym uśmiechem do niej " no cóż poczekamy aż sie przyroda odezwie". W godzinach wieczornych po całym prawie dniu bez jedzenia żona wróciła głodna, wycieńczona z powrotem na oddział ginekologiczny. Dopiero gdy przyjechałem do niej to przywiozłem jej coś do zjedzenia co dopiero coś zjadła. Następnego dnia żona dostała silnych bóli i z nowu bez jedzenia z wymiotami trafiła na blok porodowy, gdzie stwierdzono już zatrucie ciążowe. Podpięta była non stop pod KTG gdzie monitorowano dziecko. Żona nie miała już sił, pozatym ujście nie chciało się jej otworzyć, nie mogła znowu urodzić jak przy pierwszym dziecku. Tętno dziecka powoli zanikało, a dr Banaś mówił: "czekamy aż naturalnie urodzi". Widocznie czekał aż pojawi się ktoś z rodziny i wręczy mu małe co nieco. Jednak na szczęście dyżur dr Banasia w tym dniu dobiegł końca, i następna zmiana w trybie natychmiastowym zadecydowała o cesarskim cięciu. Dziecko urodziło się jak wiadomo w brudnych jak żur, gnojoica wodach płodowych. I znowu dziecko poddano natychmiastowemu leczeniu. Stwierdzono wtedy znowu u dziecka bakterie w organizmie oraz silne zapalenie opon mózgowo rdzeniowych wywołane tymi bakteriami. I powtórka z rozrywki: antybiotyki 4x dziennie, prawie miesiąc pobytu na oddziale położniczym, nieustanne badania i kłucia dziecka, nie przespane noce.
I jeszcze jeden motyw z wizyty dr Banasia u żony po porodzie:
Dr Banaś mówi do żony;
- To pani w 6 dobie wychodzi już do domu
Żona do niego
- No nie wychodzę bo dziecko moje jest chore i pobyt w szpitalu przedłuży się nawet o 3 tygodnie
A dr Banaś do niej
- To mogła pani urodzić naturalnie, wtedy nie byłoby żadnych komplikacji.
I ostatnie moje zdanie, pani ordynator K. oddziału położniczego niech się lepiej nauczy robić dzieciom punkcję, normalnie tragedia.
Podsumowanie:
- Dr Banaś naraził żonę i dziecko na utratę życia za co powinien odpowiedzieć przed sądem.
- Ile trzeba dać dr Banasiowi do koperty aby zainteresował się pacjentami podczas porodu?
- Gdzie jest odzwierciedlenie tego hasła porozwieszanego po całym szpitalu "Szpital przyjazny rodzeniu i matce"
- Ile jeszcze dzieci zostanie pozbawionych życia lub zostanie kalekami przez dr Banasia?
- Stanowczo odradzam wszystkim kobietom rodzenia w tym szpitalu.
- Dr Banaś nie liczy się z ludzkim życiem, on liczy się z kasą.
- Dr Banaś powinien odejść ze szpitala, i ustąpić miejsce nowym młodym traktującym życie ludzkie za najważniejsze lekarzom
- Decyzje dr Banasia jako ordynatora nie powinny być w ogóle rozpatrywane i brane pod uwagę.
- Dr Banaś powinien się iść leczyć na nogi bo na rozum już za późno.