nie no piszę to już 3 raz bo co chwile mi się coś zamyka... Moją kiedyś bardzo szczęśliwą rodzinę rozwaliła teściowa. We wszystko się wtrącała włącznie z wyborem imienia dla mojego dziecka... nie chcieliśmy znać płci ja marzyłam o synku mąz o córce, wiedziałam, że jeśli będzie to chłopiec to będzie miał na imię Gabriel a ona co chwile wyskakiwała z hasłem "zapomnijcie, że to dziecko będzie miało na imię Gabriel, jak chcecie tu mieszkac to absolutnie" na początku mój mąż był po mojej stronie ale jak tylko wyjechałam do rodziców ja kilka dni ona tak nim manipulowala, że co chwile zmieniał zdanie, musiało potrwac kilka dni zanim udało mi sie go naprostować. Po urodzeniu Mai tez się ciągle wtracała, mój mąż co tydzień sprzątał całe mieszkanie (włącznie z jej pokojem) to jej nie odpowaidało, kiedy ja sprzatałam jej pokój omijałam bo po co mam tam wchodzić to tez było źle ale jak jej się zdarzyło odkurzyć to tez nigdy nam nie odkurzyła a do nas miała pretensje. Jeszcze miała pretensje że jej gotowac nie chcę, chciała od nas brac taką kase za jedzenie (więcej niż mój mąz zarabia) a jak dostał podwyżke (całe 100zł) to się obraziła bo ona nie dostała (pracują w tej samej firmie tyle że on jest listonoszem i łazi z listami dopóki nie rozniesie czasem 8h czasem i 11, a ona siedzi na sortowni i listy sortuje) ciągle gadała, że nie ma pieniędzy musieliśmy płacić jej 500zł za pokoik wielkości 3mx3m a wtedy kiedy braliśmy ślub mój W jej nie zapłacił bo nie miał (ona nie dała mu na nic złotówki, wprawdzie wesele fundował mój ojciec ale on musiał popłaciś wszystkie urzędowe sprawy, kupić garnitur itp) to zapytała nas bezczelnie jak długo ma nas jeszcze utrzymywać
była bezczelna do granic możliwości, udawała miłą a za plecami obgadywała rozno, co chwile przestawiała moje rzeczy, przelewała moje zupy do garnka w którym gotuje się u nich jajka (ja z takiego garnka nie zjem, moje skrzywienie jestem zbyt brzydliwa) w końcu kupiłam sobie garnki tefala to się obraziła, moi rodzice co chwile nam coś kupowali (mój ojciec mieszka w niemczech więc zawsze mieliśmy coś porządnego i dobrego) ona się o to obrażała, nie odzywała się do nas w ogóle, taka zawistna baba. Buntowała mojego męża bardzo, na początku on mi bardzo pomagał przy dziecku, ale ona zapytała go po co to robi, że jego ojciec jej w ogóle nie pomagał no i W przestał to robić. W koncu doszło do tego że mnie uderzył nigdy w twarz ale zawsze to coś, potem zaczął mnie wyzywać, widziałam jak ona się cieszy jak między nami przestawało się układać, ale wystarczyło że tylko gdzies wyjechaliśmy zdala od niej znowu było dobrze. Ostatniego wtorku tak przegięła że powiedziałam jej co o niej myślę, doprowadziła mnie z bardzo opanowanej osoby do strzępka nerwów. Powiedziałam jaą jest kochaną mamusią i teściową, oczywiście kazała nam się wszystkim wynieść (mojemu W też) ale on jej powiedział, że nigdy go juz nie zobaczy to jakoś zmiękła. Zresztą mój W pod jej wpływem powiedział do mnie "wypierdalaj z tego domu szmato" więc się wyniosłam a wczoraj odezwał się do mnie i stwierdził, ze najłatwiej jest uciekac od problemów jak ja to zrobiłam zamiast je rozwiązywać stwierdził, że jego życie bez nas juz nie ma sensu i że się zabije, ale nikt z jego rodziny mnie nawet o tym nie poinforumje, że mam nie przychodzić na jego pogrzeb bo popsuje mu ostatnia impreze..
Za to na moją mamę, babcie ze strony mamy i jej siostry zawszę moge liczyć... Wystarczył 1 telefon i za 3h mama juz po nas była
Jego matka patrzy żeby go tylko wykorzystać do niczego innego nie jest jej potrzebny... To smutne. Ona zniszczyła nie tylko moje zycie ale i Mai i swojego syna, ale chyba nigdy sobie tego nie uświadomi...