Piszę a fotki po południu.
Więc tak ..Najpierw była msza na 12.00 i Wojtuś był bardzo grzeczny. Większą część mszy przespał a do końca mszy wyczekał już u Tatusia na rączkach, chociaż o zgrozo msza trwała 1,5 godziny
, bo były chrzty no i roczki, a do tego jakiś ksiądz misjonarz i kazanie było ze 40 minut. Wyobraźcie sobie jak te maluszki się niecierpliwiły
No a potem już imprezka na luzie. Nie dojechało mi 6 osób więc jedzenia zostało mi mnóstwo Obiadek- schabowy, filet drobiowy i roladki; czerwona kapusta i biała, buraczki i surówka z pora; i ziemniaczki (a miały być kluseczki
), torcik i ciasteczka, potem zimna płyta i na koniec barszcz z krokiecikiem.
Wojtuś dostał w sumie więcej pieniążków, a z prezentów to ciuszki - dresik, fajną kurteczke Cocodrillo i czaderski zestaw moro, jak wkleję fotki to obejrzycie jakie ma zawodowe trampki hihi Z zabawek dostał tylko taki garaż z autkami - mi się średnio podoba, bo więcej bawi się nim Radzio a Wojtuś jakoś się nim nie interesuje, ale tak jest jak zabawki kupują ci co dzieci nie mają i na dodatek nie zapytają co warto kupić
O 18.30 byliśmy już w domku, no i w sumie na szczęście bo Wojtuś już na imprezie miał gorączkę ale podałam mu paracetamol, przespał się i gorączka przeszła, a jak wróciliśmy do domku to powrót gorączki był w ciągu 5 minut - 39,5. I tak przez całą noc i rano też. Dawałam mu paracetamol i okłady zimne robiłam - gorączka pojawia sie i znika
Ale się rozpisałam hihi