Ja bym nie mogła siedzieć cały czas w domu. Przez pierwszy miesiąc siedziałam i perspektywa, że nie muszę nic zrobić doprowadzał mnie do szału. Lenka cały czas spała, a ja obsesyjnie sprzątałam. Wyczyściłam wszystko łącznie z fugami na wszystkich kafelkowanych ścianach i podłogach. Potem wróciłam na zajęcia, parę godzin tygodniowo. Z Lenką zostawał Marek. Bardzo dobrze mi w takim układzie, chociaż chciałabym mieć czas i odwagę wyjść chociaż na godzinkę sama do sklepu, czy gdzieś.
Generalnie do ciągłego prowadzenia domu nie mam drygu i mogę zwalić to na brak czasu
od października chyba na parę godzin zatrudnimy jakąś nianię, ale wynika to z faktu iż będę mieć dużo ćwiczeń i konwersatoriów.
Cieszę się, że nie zrezygnowałam ze studiów ani nie wziełam dziekanki, przynajmniej coś mnie pcha do przodu i czuję, że robię coś dla siebie, gdybym cały czas była w domu popadłabym w totalny marazm.