No nareszcie skończyła srzątać! Padam na pysk, a mój mąż sobie w najlepsze śpi. Wrócił z imprezki integracyjnej mocno znietrzeźwiony. Miał jutro się Kubusiem zająć żebym w spokoju mogła przygotować obiad na 10 osób

ciekawe czy da rade?? Na wszelki wypadek umówiłam się z mamą, że malucha podrzucę jej z rana, bo nie jestem pewna który z chłopców będzie jutro wymagał większej opieki
Teraz to już się z tego śmieję, bo jestem obrobiona, ale cały dzień chodziłam wściekła jak osa, że z nowu wszystko na mojej głowie. Jak zwykle zaprosił gości i na tym jego rola się skończyła.
Trochę mam pietra, bo pierwszy raz będę teściową na obiedzie gościła. Tak się jakoś złożyło, że teścia karmiłam dziesiątki razy a teściowej ani razu
Do tego chyba się trochę przeziębiłam. Strasznie zmokłam, bo złapała mnie burza na spacerze. Stałam 1,5 godziny pod jakimś blokiem. Niby pod daszkiem ale tak zacinało, że jak wróciłam do domu to miałam nawet majtki mokre. Całe szczęście, że coś mnie tknęło i przed wyjściem zapakowałam do torby cieplejsze ubranko dla Kubusia i deserek. Potem okazało się, że nawet miałam folię przeciwdeszczową, więc Kubuś wyszedł z tego cało i sucho. Szkoda tylko, że zamiast tego wszystkiego nie wziełam po prostu telefonu

Trochę się tylko wystraszył jak pioruny tłukły o kilka metrów od nas. Gdyby nie te pioruny to bym przyszła do domu (te 3 km) bo i tak byłam kompletnie przemoczona ale z maluchem się strachałam. Po 1,5 godzinie przechodzili jacyś mili ludzie i zabrali nas do swojej klatki. Nawet chcieli poczęstować herbatą
