12 wrz 2008, 14:24
Ja od strony taty to Polak, ktory byłby z Kresów (kawał co do Wroclawia to więcej niż trafny), ale od mamy to góral, poznaniak i jeszcze Gruzin. Pomysł Martuuniu świetny z tym mieszkaniem.
Kacper, Anitko, naprawdę pomysłowy chłopak.
A my dzisiaj dowiedzieliśmy się, że Amelka dostała żłobek. W poniedzialek zebranie z rodzicami, przez poniedziałek i wtorek mam załatwić formalności, już wyjaśnilam, że na uczelni u mnie to nie wiem czy dam radę, poniewaz zaświadczenie może wydać jedynie dziekan, a on nie zawsze jest.
Boję się jak ona to zniesie, bo do tej pory zostawala jedynie ze mną, a byłam święcie przekonana, że jeszcze trochę czasu jest. I juz od przyszłego tygodnia zacznie chodzić. Zrezygnowac nie można, bo juz nie dostanie. Planowałam ją od listopada oddać, bo tak było mówione, że najwcześniej dostanie, a tak wcześnie, to jestem w szoku troszkę, ale damy radę. Odczekam dwa tygodnie, zobaczę czy nie będzie chorowac i zacznę szukać pracy. W sumie to chyba ja to będę bardziej przeżywać niż ona. Spróbuję porozumieć się, żeby od października chodziła na pełny czas a wcześniej tak na parę godzin, żeby sie przyzwyczaiła i mam nadzieję, że nie będzie chorować. Szczepiona na pneumokoki, rotawirusy i menigokoki, ale to chyba od grypy, kataru i gardła nie uchroni. Najgorsze, ze ona taka malutka jeszcze i taki szok jej funduję, ale się pocieszam, że to normalne: odstawianie od piersi też bardziej ja przeżywałam niż ona i pewnie ze żłobkiem będzie to samo.
Ale dzisiaj miałam zdarzenie. Idziemy z koleżanką, amelka na rowerku, córeczka koleżanki w wózku,a wjazd pod blok blokują dwa samochody i to jeszcze jakieś tuningowane na pseudosportowe. Buczy, że hej. Mijam jeden, tu dziecko, tu pies, a facet rusz i tak trochę do tyłu. Przesunęłam rowerek, ale się wystraszyłam, bo od Amelki na milimetry. Zdenerwowana mówię no k... idiota jakiś, a tu taki łepek 18/19 lat wyskakuje nie wyzywaj mojego ojca, bo nie widzisz, że on nie widzi, że coś jest za nim i coś jeszcze. JA w szoku, przecież tu są małe dzieci, nie wyzywaj ojaca i leci. Ja mówię, wezwę zaraz policję, a on to k... wzywaj, nie wyzywaj ojaca , bo k..., a ten gazuje i to rura wydechowa wprost na moje dziecko i otwiera drzwi. Już się uspokoiłam trochę i mówię do starucha, że poco on to robi i czy nie widzi, że tu są dzieci, a tamtem do mnie znowu i leci, że mam nie wyzywac, bo on k... i co i do tego ojca swojego jak k... ruszasz bmką. Rany dziewczyny, normalnie szok. Fakt, że nie powinnam nazwać człowieka odpowiednio, ale poco ta cała reszta. Boże, no się przestraszyłam, że mi dziecko potrąci, a koleżanka obok, to samo. Zastawili wjazd, gazują huk, dym i to najgorsze, że się odezwać nie można, bo jeszcze gotowy pobić. Skąd taka agresja. Ludzie to naprawdę mają czasem nie równo pod sufitem. tylko jak na takie coś reagować? Ah szkoda gadać.