Mój mąż, o dziwo, nie odczuwał strachu przed ubieraniem bądź przewijaniem synka. Lepiej lub gorzej ale jakoś sobie z tym radził od początku. Jedyne, co mu sprawiało/sprawia trudnośc, to dobór odpowieniej garderoby
Dlatego zawsze, gdy ma ubrac Mikołajka, bo ja wychodzę, zostawiam mu przygotowane ubranka.
Pamiętam, raz mało nie padłam ze śmiechu, gdy zobaczyłam moje dziecię ubrane następująco: body z krótkim rękawem, kaftanik, kolejne body z krótkim, kolejny kaftanik i na koniec spiochy
Okazało sie, że tego dnia jakoś się zagapiłam i zostawiłam na wierzchu ciuszki przeznaczone do prania, a mój obowiązkowy maż, założył dziecku wszystko, co znalazł pod ręką.