Awatar użytkownika
Izunia
Wodzu
Wodzu
Posty: 15798
Rejestracja: 07 mar 2007, 14:35

16 lut 2009, 16:49

goslawka, super opis :)

igula
Rozkręcająca się gaduła
Rozkręcająca się gaduła
Posty: 14
Rejestracja: 27 sty 2009, 10:45

17 lut 2009, 14:42

goslawka, dzielna babka z ciebie i super opis :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

Awatar użytkownika
avanti83
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7273
Rejestracja: 12 lip 2008, 12:35

17 lut 2009, 14:54

goslawka, nic dodac nic ujac oczywiscie ja tez sie zryczalam

kati84
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2043
Rejestracja: 28 cze 2007, 22:02

21 lut 2009, 00:10

No to teraz na mnie kolej :ico_haha_02: Stawilam sie w szpitalu 13.10 w piatek,bylam po terminie juz prawie 2 tyg.zrobili ktg i nic zadnych skurczy.Decyzja zapadla-zostalam na obserwacji.Caly weekend lezalam jak w sanatorium,zadnych badan nie robili bo wiecie jak to jest przez sb.nd w szpitalach.Nadszedl poniedzialek w koncu laskwie ktos sobie o mnie przypomnial.
Zabrali mnie na badanie ginek.wspominam to jako horror,nie dosc ze lekarz byl strasznie nie delikatny to jeszcze do okola mnie bylo pelno studentow,nawet nikt sie nie zapytal czy wyrazam na to zgode,ale bylam tak zestresowana ze nic nie mowilam.Ogolnie okazalo sie ze nic sie nie dzieje,czyli rozwarcia brak,skurczy tez,bo ktg robili co 3h.Na nastepny dzien mialam byc przgotowana do wywolywania poprzez oksyto.No wiec 17 we wtorek o 7 przyszla pieleniarka zrobila lewatywe,pobrala krew i nie pozwolila nic jesc,mialam czekac az ktos po mnie przyjdzie.No i tak sobie czekalam do 12 i nikt sie nie zjawil.Poszlam do dyzurki i sie pytam czy o mnie zapomnieli a pielegniarka na to ze nie bede miala robionego testu bo wszystkie porodowki zajete i lekarze tez :ico_zly: wyobrazacie sobie to,nawet nikt nie raczyl mnie poinformowac,a ja tak lezalam od rana glodna z nadzieja ze cos sie zacznie dziac,a oni poprostu mnie olali. :ico_zly: ok 15 zaczelam odczowac lekkie skurcze ktore szybko przeobrazily sie w coraz mocniejsze i czestsze,chodzilam sobie po korytarzu i czekala az ktos laskawie znajdzie dla mnie chwile czasu.Jedna pigula zauwazyla ze cos sie dzieje,no to jej pow.ze mam skurcze co 5min.na to ona"a to se pani jeszcze pomaszeruje po tym korytarzu :ico_zly: i poszla!!!ok 18.odeszly mi wody,oczywiscie zielone,polecialam do pielegniarki,ona do lekarza,musialm czekac bo byl na izbie przyjec.Wkoncu sie zjawil,jak mnie zbadal to myslalam ze dam mu w pysk,tak bolalo!Mialam isc pod prysznic i przygotowac sie na porodowke,wiec zrobilam jak kazal i gotowa po 15min .usiadlam sobie kolo dyzurki,mialam pecha bo o 19 byla zmiana personelu,podeszla do mnie jakas nowa pielegniarka i sie pyta czemu tu siedze i na co czekam :ico_szoking: no rece mi opadly!!Po 19 lezalam juz pod ktg na porodowce.Male zainteresowanie bylo z ich str.co jakis czas ktos przychodzil i zerkal na zapis ktg po czym wychodzil.A ja tak lezalam sama w tych bolach krzyzowych,nawet nie moglam zadz do meza bo byl akurat na kontrakcie na morzu i nie mial zasiegu,nawet nie wiedzial ze mu sie orka rodzi,strszne to bylo :ico_placzek: kolejny skurcz byl tak silny ze az wrzasnela i wnet sie wszyscy znalezli.Okazalo sie ze mala se obsunela i juz prawie glowka jest przy wyjsciu.Zaparlam kilka razy i juz o 22.20 Olenka byla na swiecie :ico_haha_02: Co sie dzialo po porodzie nie za bardzo pamietam bo bylam strasznie wyczerpana,wiem tylko ze strasznie dlugo mnie zszywali.No i tak o to w skrocie zaczela sie moja historia macierzynstwa,piekna historia :ico_haha_02:

Awatar użytkownika
Tweety123
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2358
Rejestracja: 20 sie 2008, 08:08

21 lut 2009, 20:09

te historie są straszne, ale każda z nas musi to przeżyć po swojemu, ale i tak jestem źle nastawiona, choć u mnie to dopiero za pół roku...
Obrazek

Obrazek

Awatar użytkownika
Janiolek
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3084
Rejestracja: 05 sie 2007, 12:58

21 lut 2009, 20:33

bo wiecie jak to jest przez sb.nd
bardzo fajnie, u nas radyjko gralo na korytarzu w weekend :-D a wiem co mowie bo jak przyjechałam w niedziele wieczorem to wyszłam w 10 dobie.

kati84
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2043
Rejestracja: 28 cze 2007, 22:02

21 lut 2009, 20:54

Janiolek, no to mialas szczescie,u nas na oddziale totalna cisza,piguly siedzialy i ogladaly tv.tylko jak musialy ktg zrobic to ruszaly tylki.Ktoregos razu przestal robic sie zapis,obsunely sie pasy,i wogole cos bylo nie tak.Przycisk ktorym sie wzywalo pielegniarki nie dzialal.Dodam ze lezalam akurat sama na sali i nikogo nie moglam poprosic o pomoc.Wiec zaczelam wolac pielegniarke,bez skutku oczywiscie.Jakas dziewczyna akurat przechodzila i mnie uslyszala,i zawolala pielegniarke.Ja bylam rowny tydz.w szpitalu,i nie wspominam milo tego pobytu.

Awatar użytkownika
#ania#
Mam Doktorat z forum!!!
Mam Doktorat z forum!!!
Posty: 1613
Rejestracja: 07 mar 2007, 13:41

21 lut 2009, 22:29

Urodziłam 12 listopada, ale to była na prawde długa droga, biorąc pod uwage wszystkie okoliczności..

Napjpierw przez cały pstatni trymestr robiłam wszystko żeby nie urodzić, Jaś bardzo spieszył się na świat, wiec od 28tc leżałam plackiem, łykałam fenoterol w zastraszających ilościach (nawet po 8 szt. dziennie więc miałam niezłe jazdy zanim się przyzwyczaiłam..) co jakiś czas pojawiałam się na moim oddziale, właściwie czułam się jak u siebie w domu, z większością położnych byłam po imieniu, żartowałam z lekarzami, nauczyłam się obsługiwać KTG.. Na wizyty do ginki chodziłam co tydzień, oczywiście między pbytami w szpitalu.. Na ostatniej wizycie dowiedziałam się dwóch rzeczy.. że mam rozwarcie na prawie 4 palce (w 36tc) i że dostaje kolejne skierowanie na mój oddział, bo mam duże obrzęki i troche wysokie ciśnienie, więc pomarudziłam i obiecałam zjawić się tam tego samego dnia.. Zbadali mnie i położyli na sali.. wtedy jeszcze jak na złość miałam porażony nerw twarzowy z lewej strony więc wyglądałam jak Qazimodo :-))

Oczywiście już następnego dnia marudziłam na obchodzie, że chcę do domu.. ale musiałam odlerzeć regulaminowe 3 doby.. czwartego dnia kategorycznie chciałam do domu, ale lekarz mnie uświadomił, że on ma tylko dyżury i nic nie może, więc czekałam nadal, oczywiście nie czułam żadnych skórczy, w międzyczasie przyszła porzegnać się moja ginka, bo właśnie szła na urlop i wracała 29 listopada, dzień po planowanym terminie.. przyszła i zapytała dlaczego jeszcze nie urodziłam (myślałam, że mnie trafi ze złości, że sie nic nie dzieje), moja ginka poszła, a ja cierpliwie czekałam na wizyte i doczekałam się ordynatorki.. Kobieta jak mnie zobaczyła to pierwsze co powiedziała.. "Pan Aniu tylko prosze nie kombinować z wyjściem do domu, nogdzie pani nie idzie do 12 listopada, wtedy panią zbadam i zdecyduje co i jak..

No więc czekałam cierpliwie jeszcze 4 dni na badanie.. a we środe rano pierwsza byłam gotowa do badania :-) Poszłam i okazało się, że nie idę do domu, tylko na porodówke, bo pęcherz płodowy mam prawie na wierzchu, i jak jeszcze troche pochodze to główka Jasia mi sama wyskoczy.. troche się zdziwiłam, bo nie czułam specjalnych skórczy, były takie jak zwykle od 3 miesięcy..

Zadzwoniłam najpierw do P że ide rodzić, a on akurat wtedy oddawał autko do naprawy, całe szczęście w tej samej miejscowości co szpital.. Póżniej do mamy, że dzisiaj będzie babcią.. spakowałam się, wziełam prysznic, dostałam seksi koszulke i na porodówke..

Trafiłam na rewelacyjną położną, wszystko mi wytłumaczyła (ja coś tam wiedziałam, ale nie chodziłam do szkoły rodzenia ze względu na możliwy wcześniejszy poród) więc sluchałam prawie z otwartą buzią.. Podłączyłą mi oksytocyne i zaczełam czuć skurcze, ale takie mocniejsze, chociaż nie bolały za bardzo.. Pamiętam była 10.20 jak położyłam się na łóżko i podłączyła mi KTG, zbadała.. tak mnie zmolestowała że zrobiło się prawie 8cm, na badaniu po wizycie miałam ledwo 5.. skórcze stawały się coraz mocniejsze, co chwila ktoś dzwonił.. koleżanka zapytała czy moge rozmawiać, a ja jej przez zęby, że nie bo właśnie rodze i odezwe się jak skończe.. P co chwila pisał smsy, a ja tylko czytałam, ie byłam w stanie odpisać.. napisałam tylko, żeby nie wchodził na sale, bo nie chcę żeby widział mnie w takim stanie, mimo że wcześniej bardzo zależało mi na tym, żeby był ze mną, a on nie bardzo chciał.. więc cierpliwie czekał pod drzwiami.. Co chwile ktoś przychodził i mnie badał, położna przebiła mi pęcherz i wody odeszły..Bardzo dziwne uczucie, myślałam że to wygląda zupełnie inaczej..

W końcu poprosiłam o środki przeciwbólowe i czy moge zejść z fotela bo cały czas leżałam pod KTG, położna uświadomiła mnie że każda z propozycji odpada, bo raz mam już rozwarcie na 10 palców i z fotela mnie nie puści bo urodze na podłodze i że za późno na coś przeciwbólowego, bo pełne rozwarcie..była 11.20 Zażartowała, że do obiadu urodze.. Modliłam się w duchu żeby to się jak najszybciej skończyło, bo zaczynał mnie boleć kręgosłup, po za tym od dwóch godzin w tej samej pozycji, myślałam że się przekręce z bólu, o dziwo nie jęczałam tylko zaciskałam zęby:-D telefon dzwonił jak wściekły co chwila smsy..

Po chwili moja położna zaczeła się troche dziwniej zachowywać, kazała troche poprzeć, pierwszy raz nie bardzo wyszedł, bo zatrzymałam powietrze w ustach i wyglądałam jak świnka z policzkami pełnymi powietrza, następnym razem było lepiej.. ale ona znów wyszła i przyprowadziła z sobą oddziałową.. wsadziła mi ręke między nogi, popatrzyły na siebie i wyszła.. Wróciła z ordynatorką, ona znów mnie zbadała, popatrzyła na KTG i zaczeła przebąkiwać coś ozaklinwanej główce, kazała przeć, a ona coś macała ręką.. chwile później przyszedł kolejny lekarz, znów mnie zbadał i zaczeli już głośn rozmawiać o tym, że dziecko zaklinowało się o którąś z kości i nie może zejść do kanału, że tętno zaczyna mu skakać i że może trzeba będzie zrobić CC, sluchałam wijąc się z bólu i czekałam co dalej będzie, znów kazali przeć i po badaniu stwierdzili, że jednak będzie CC, jak ja się ucieszyłam.. myślałam tylko o tym żeby przestało boleć, bo skórcze przeszły w krzyżowe.. Wytłumaczyli mo co się dzieje, że główka się zaklinowała i sama raczej nie urodze, że Jasiowi tętno skacze, słuchałam lekko otępiała z bólu, zapytali czy wyrażam zgode.. zgodziłam się.. dali mi jakiś dokument do podpisania, podpisałam.. ręka drżała mi z bólu i właściwie myślałam tylko o tym, że za chwile przestanie mnie boleć.. skórcze miałam mniej więcej co 2-3 minuty..

Chwile później pojawiła się znow moja położna, założyła mi wemflon, ogoliła, założyła cewnik, chwile póżniej przyjechała z wózkiem, położyłam się na boku i czekałam.. przewozili mnie na blok operacyjny, kontem oka widziałam, że P czeka tzn Jego nie widziałam, tylko torbe z rzeczami Bąbla i Jego bezrękawnik..

Chwile póżniej byłam już na bloku, anestezjolog zapytała czy zgadzam się na ZZO zgodziłam się, bo chicłam być świadoma tego co się ze mną dzieje.. Była 13.14 leżałam na wprost wielkiego zegara i obserwowałam..anestezjolog wkłuła się zapierwszym razem i po chwili poczułam ulge i taką specyficzną błogość, nagle stało mi się wszystko jedno i poczułam, że nie mam nóg.. położyli mnie na stole, podłczali jakieś kabelki, a ja obserwowałam wszystko dokładnie w lampach, odbijało się dokładnie.. widziałam jak smarują mi brzuch jakimś pomarańczowym świństwem, rozcinają go, wkładają haki, jak wyjmują Jasia, słyszałam jak zaczął płakać.. w międzyczasie rozmawiałam z lekarzem o tym co zjedlibyśmy na obiad, oboje byliśmy głodni;-) o 13.37 urodził się Jaś zapłakał i gdzieś go zabrali.. myślałam że najpierw okarzą go mi..po chwili przyszła położna i powiedziała że syn, a ja jej że wiem o tym od 14tc, mogłam go przytulić i gdzież z nim poszła, a lekarz zajął się zszywaniem mnie, więc znów zjełam się obserwowaniem tego co robi i nagle zrobiło mi się bardzo zimno dostałam drgawek..Podobno to normalne, chociaż nie myślałam, że będą aż takie silne.. Lekarz mnie pozszywał i przeniesiono mnie na sale wybudzeń, cholernie się trzęsłam z zimna.. odczekałam godzine i przenieśli mnie na moją sale.. Troche dziwnie puszczało znieczulenie, bo od brzucha, zamiast od nóg i w pewnym momęcie zaczełam się bać że coś mi uszkodzili..

Jak przewozili mnie na moją sale, to P czekał, słyszałam jak krzyczy jakieś dziecko, jak się okazało to moje:) położna pomogła mi się przenieść na łóżko, dała jeszcze 2 koce, a P pojechał po Jasia na oddział noworodków, siedzieliśmy chwile tylko we troje, a chwile przed 16 przyjechali moi rodzice i siostra.

Byłam taka oszołomiona, że nie wiele pamiętam z tego co było póżniej.. koło 18 poszli rodzice, P został jeszcze chwilke, później przyszła położna i zabrala Jasia do kąpieli, przyniosła go jeszcze na chwile i zabrała na noc, a ja zasnełam.. Obudziłam się rano koło 6 przyszła położna, pomogła mi się wykąpać, dała leki, podłączyła kolejne kroplówki, a koło 8 przyjechał Synuś i już ze mną został..

Wyszliśmy po 5dniach, oboje zdrowi i szczęśliwi.. Teraz się z tego śmieje, ale od początku ciąży czułam, że urodze przez CC i sprawdziło się :-)

kati84
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2043
Rejestracja: 28 cze 2007, 22:02

21 lut 2009, 23:06

#ania#, ja tez pamietam te dreszcze po porodzie.Trzeslam sie jak galareta,nie moglam zapanowac nad swoim cialem.Polozna przykryla mnie 2 kocami ale i to nie pomoglo.Okropne uczucie,brrrr.......

Awatar użytkownika
#ania#
Mam Doktorat z forum!!!
Mam Doktorat z forum!!!
Posty: 1613
Rejestracja: 07 mar 2007, 13:41

21 lut 2009, 23:18

kati84, mnie trzęsło tak, że nie byłam w stanie mówić, pamiętam jak P i rodzice między sobą rozmawiali, a ja nie byłam w stanie słowa powiedzieć, nawet wziąźć dziecko na ręce i przytulić, trzęsło mnie tak pd 14, a mineło koło 18-19 jak P wychodził, dopiero koło 20 wyściskałam Malucha, a i to przez chwile tylko.. bo później położna go zabrała i kazała spać.. powiedziała, że to ostatnia noc, którą prześpie spokojnie przez najbliższe kilka lat i chyba miała racje:-P bo nawt jak nic się nie dzieje to wstaje:-)

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 1 gość