13 mar 2009, 22:09
Janiołku, kto wyjechał i takie życie wybrał, to jego sprawa. Moja siostra wyjechała do Niemiec i było jej bardzo ciężko na początku, ale teraz jej dyplom jest respektowany i pracuje w zawodzie. Tak więc można.
Film rzeczywiście spłaszcza, ale jest dużo lepszy od tych współczesnych wersji serialowych - próbowałam oglądać.
Pruedence, świetnie cię rozumiem i masz rację irytując się na to, co jest przekazywane ludziom. Rzeczywistość jest inna, a manipulacja wszechobecna. Szlag tylko człowieka trafia, kiedy słyszy jak to zarabia. Powołanie ważne i w sumie w każdym zawodzie, który wymaga wiele pracy przygotowawczej, energii, wiedzy i inteligencji jest ważne, ale żyć trzeba. Wujek chirurg też pracował w trzech szpitalach i nawet spotkać go było ciężko, bo niestety robił dyżury. I wcale mu nie zazdrościłam. Co do teściowej, to na pewno sobie poradzisz, ale ochłonąć trzeba.
Anitko nie przejmuj się cv. Proces rekrutacyjny za zwyczaj trwa kilka tygodni, tak więc trzeba czekać, a my dwie też na taki okres trafiłyśmy.
Co do urzędników, to nie przeczę, że są niemili. Są bardzo mili. Tylko co z tego. Dzisiaj byłam po raz kolejny w urzędzie. Wczoraj wyznaczyli mi termin na dzisiaj, a dzisiaj na za dwa tygodnie. Kolejny raz mówię, że nie chcę ich ubezpieczenia, bo mam swoje, że nie chce od nich pracy, znowu swoje. Pytam więc, co mam zrobić, żeby dali mi z tym spokój, bo ja nie chcę ich ryby, tylko wędkę, a rybę to niech sobie urząd zeżre. Dalej nic. Tłumaczę i nic. Ubezpieczyć oni muszą, a męża firma niech mnie wykreśli. Pytam, czy mi dadzą książeczkę, a oni, ze kartkę (zaświadczenie). To pytami, ile jest ważna ta kartka, a oni, że miesiąc. Zaczęłam się śmiać i mówię, to ja mam się wykreślić z męża ubezpieczenia i co miesiąc przyjeżdżać do was, stać w kolejkach po to, żeby coś podbić. Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Pani pyta mnie w jakim stopniu znam język obcy- podstawowym czy biegłym? Są tylko dwa poziomy. Spotkanie instruktażowe jak szukać pracy obowiązkowe. Pytam, po co mi to, ja sobie pracę znajdę i kto prowadzi. Pani z urzędu, że mus. A czy ma chociaż kurs ze szkolenia. Porażka na całej linii, bo odpowiedź wymijająca, czyli nie ma. no ok. czepiam się szczegółów. Informują mnie, że nie mam prawa do zasiłku i zaczyna. Przerwałam jej w połowie zdania i mówię, ze wiem, że nie mam, a jak będę chciała wiedzieć dlaczego, to doczytam. Przejdźmy do konkretów, bo ja chcę złożyć wniosek o pożyczkę na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Spychatologia w klasycznym wydaniu - uśmiech - to nie tu. Najpierw i blebleble prawo do zasiłku, szkolenie, ubezpieczenie, ble ble. kolejki, smród, urzędnicy z uśmiechem, którzy poza uśmiechaniem nie potrafią udzielić żadnej informacji. Najgorzej, że trafi się na beton.
W każdym bądź razie muszę pomyśleć i policzyć, czy gra jest warta świeczki i czy jest sens tam jechać.
Anitko co do twojego urzędu, to ja mam porównanie z wałbrzyskim i powiem ci, ze Wrocław to jest gorzej niż tragedia. Sam fakt, że jest on filią wałbrzyskiego mówi sam za siebie. Miasto wojewódzkie, a nawet nie ma urzędu przystosowanego do ludzi. Ludzie z małymi dziećmi stojący po kilka godzin w kolejkach, kobieta w ciąży i na końcu mężczyzna o kulach, który nawet nie miał gdzie usiąść, a fakt, że wchodził po schodach o tych kulach mówi sam za siebie. Brak słów.