Jestem i ja..
Boże, co to był zaremont, normalnie masakra, od czwartku żyliśmy w takim bałaganie, że głowa mała.. dopiero dzisiaj widać, że to normalne mieszkanie, a nie pobojowisko, a i tak musze jeszcze pomyć podłogi i sprzątnąć łazienke no i zająć się praniem, bo od piątku czeka na poskładanie..
Okno mamy wstawione i jestem z niego bardzo zadowolona, bo takiej jasności w kuchni nigdy nie miałam (tym bardziej, że kuchnia od południa, to cały dzień słonko

) ale za to struktura, to jedna wielka masakra, w ogóle trafili się nam fachowcy bardziej od kielicha niż od jakiekolwiek pracy.. Myślałam, że są inni, bo jak w zeszłym roku poprawiali dach, to byli sumienni, nie pili, przynajmniej u nas, przychodzili na czas i robili jak się należy.. a teraz to była jedna wielka walka.. Umówili się na piątek na 9 rano, byli o 18, wycieli ddziure w dachu, oprawili okno i tyle ich było.. bo była już 21 mzarzekali się, że w sobote o 9 rano są i robią dalej, no więc zostałam z dziurą w dachu i trocinami sypiącymi się wszędzie, no i stertą gruzu, który spadł ze skosu.. W sobote łaskawie pojawił się jeden z nich, mniej wstawiony i obrobił nami to okno, tak że trociny, które niemcy budując dom stosowali jako uszczelniene przestały się sypać.. Wieczorem mieliśmy gości, przyjechał szwagier z nażeczoną, posiedzieliśmy sobie na szawkach kuchennych w dużym pokoju, warunki były na prawde polowe, w niedziele rano pojechali, a my przeniesliśmy się do rodziców, po południu pomalowaliśmy z P ściany pod szafki wiszące i strukture na bocznych ścianach..
Wczoraj łaskawie pojawili się nasi fachowcy, położyli ją tak na odpier.. że głowa mała, zarzucili ją tylko na ściane, bez zacierania, więc wygląda masakrycznie, chociaż oni uważają, że ją zacierali, a to ja się nie znam.. W każdym razie jak już ściana wyschła, pomalowaliśmy ją, to wygląda okropnie, mniej więcej tak jakby na ściane nałożyć tynk i go nie rozciągnąć..w świetle dziennym jeszcze w miare wygląda, ale jak jest tylko żarówka to masakra, płakać mi się chciało jak wczoraj sprzątałam kuchnie, bo miało być tak pięknie, a nie dość, że nie mogliśmy sie doprosić, zrobili taki syf, że głowa mała, jak już polożyli ten tynk, to z podłogi zmiotłam wiaderko 10l resztek, któe im spadły z kielni..
Dlatego postanowiliśmy,że w przyszłym tygoniu jak wrócimy z Wawki poszukamy kogoś kto uratuje nam tę ściane.. może będzie jeszcze tak jak chciałam..
Teraz to mam nauczke, nie dawać pieniędzy przed końcem roboty.. głupi byliśmy bo zmiękło nam serce, jak mówił, że to dla dzieci, a ma córke w wieku naszego Jasia.. niestety, trzeba mieć twarde serce i miękką du..
No aż mi się lżej zrobiło jak się wygadalam..
[ Dodano: 2009-07-21, 22:16 ]
Mieliśmy dzisiaj pierwszą wycieczke rowerową z Jasem

Odkupiliśmy od koleżanki fotelik na rower, praktycznie nieużywany, tzn ja nie zauważyłam żadnych śladów użytkowania daliśmy za niego 50zł, więc 100zł zostało nam na waciki, bo taki średniej klasy kosztuje coś koło 150zł, a ten nasz ma wszystko co potrzeba, szeleczki do zapinania całego ciała i nóżek, żeby dziecko sobie nie wkręciło nogi w koło, chociaż ma też takie osłonki na koło, Jasiek był tak bardzo zachwycony, patrzył na droge, na ludzi, w końcu na koło jak się kręciło w moim rowerze i usnął

ale oparł się główką o plecy P i spokojnie dojechaliśmy do domu, przejechaliśmy może ze 4 km, tylko że późno było bo przed 19 wiec nie ma się co dziwić, że padł :