Witam,
Rozgościliśmy się w domku i myslę że mogę spróbować opisać jak to z nami było
Termin porodu z miesiączki miałam na 05.06.2011, pierwszy synek urodził się 7 dni po terminie i teraz już w dniu terminu pogodziłam się z faktem że teraz też może to dłużej potrwać. Rozmawiałam z Pawełkiem jeszcze w brzuszku żeby wychodził że na zewnątrz jest fajnie, że będziemy chodzili na spacerki, że pozna swojego braciszka. I 07.06. synek dał się namówić na opuszczenie brzuszka o 03.00 rano obudził mnie skurcz jeszcze bardzo delikatny ale już taki że niedawał spać, no i do tego doszły emocje, czy to już? Do godziny 10.00 cały czas miałam skurcze ale nieregularne od 5min. do 30min. Cały czas w przerwach między skurczami sobie ćwiczyłam bioderkami, bujałam się na boczki, kręciłam dookoła i przód-tył. W trakcie skurczu oddychałam przeponą, jak skurcz stawał się coraz mocniejszy oddychałam szybciej. To mi bardzo pomagało. Ale skurcze cały czas były do zniesienia i śmiałąm się i żartowałam. Mój Filipek cały czas się pytał co robię jak miałąm skurcz, więc mu tłumaczyłąm że Pawełek chce z brzuszka wyjść. Do tego przedżeźniał mnie i oddychał tak jak ja
Strasznie mnie to rozśmieszało
W tym czasie się wykąpałam, ogoliłam, ubrałam, umalowałam
Mąż się obudził przed 06.00 i spojrzał na mnie i pyta się gdzie ja się wybieram? Mówię że do szpitala, bo chyba się zaczęło. Zrobił wielkie oczy
Zrobiłam też remanent w torbie, kilka rzeczy dodatkowo spakowałam a kilka wyciągnęłam, jak się okazało niepotrzebnie
Skurcze zaczęły się nasilać od 10.00 i już były regularne co 10 min a nawet 8. Tak więc o 11.00 podjęłam decyzję że jedziemy do szpitala. Szwagierka już czekała na Filipka, ja jeszcze zjadłam przed wyjściem kanapki żeby nie rodzić na głodniaka
Mąż się zapytał czy czekam w samochodzie czy idę z nimi na górę zaprowadzić Filipka więc poszłam z nimi w nadziei że spacer na 3 pięrto przyśpieszy poród
Jak weszliśmy miałam kolejny skurcz, Filipek już mi papa mówi i mama idż
Nieświadomy tego co się właśnie dzieje. W szpitalu nie musiałam czekać, izba przyjęć pusta
Powiedziałam do męża że chciałabym mieć chociaż 5 cm rozwarcia. Położyli mnie na KTG, niestety musiałam leżeć na boku co u mnie potęguje ból ale leżałam któtko, w tym czasie trzy skurcze. Cały czas myslałam o Pawełku, że niedługo się zobaczymy, byłam szczęśliwa czekając na każdy kolejny skurcz
Jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam z bólu
Szczególnie że ból cały czas był do zniesienia. Mówiłam do synka że niedługo się spotkamy
Po KTG zbadała mnie lekarz i mówi że mam 5 cm. rozwarcia
Tak jak chciałam. WIęc wzieli się za wypisywanie dokumentów, poszłąm jeszcze do łazienki na siusiu i po męża z torbami, poszłam się przebrać i czekałam aż przyjdzie po mnie pielęgniarka, mąż już poszedł na porodową. O 12.00 trafiliśmy na moją wymarzoną salę z kołem porodowym
Baaardzo chciałam na nią trafić, są tylko dwa takie cuda w warszawie i właśnie jedna sala w moim szpitalu jest nim wyposażona. Jak weszliśmy odrazu się do niego przymierzyłam. Bujałam się na boczki, do przodu do tyłu i podskakiwałam jak na piłce. Poprostu medal daję człowiekowi który to wymyślił. Naprawdę łagodzi ból. Oddychałam sobie rytmicznie i tak samo bujałam się podczas skurczu. Kiedy przyszła położna, podała mi antybiotyk na paciorkowca którego niestety miałam w ciąży i podłączyła do KTG i teraz paradoks, u mnie w szpitalu KTG jest bezprzewodowe i na stronach szpitala piszą że w trakcie badania można być aktywną ale niestety rzeczywistość jest inna. Położna kazała leżeć, ewentualnie siedzieć ale nie zmieniać pozycji, wytłumaczyła że w trakcie ruchu często gubi się tętno maluszka, więc grzecznie musiałam leżeć. Mąż ustawił mi łóżki na pół leząco i tak musiałam przetrwać do końca zapisu. Cały czas mnie przytulał, całował, wymieniał mi wkładki. Skurcze już stawały się coraz częstrze i w takiej pozycji bardziej bolały ale jeszcze byłam dzielna
Przyszła lekarz mnie zbadać i miałam 8 cm. rozwarcia wtedy podali mi oksytocynę i przebili pęcherz płodowy. Jak leżałam w takiej pozycji ból stawał się coraz silniejszy i nawet zaczęłam troche krzyczeć. Przyszła położna i zaproponowała żebym wstała, bardzo chętnie to zrobiłam, usadowiłam się na kole porodowym i tam najdzielniej znosiłam skurcze, bez krzyku, oddychając jak trzeba i kołysząc się rytmicznie i podskakując. Poczułam silną potrzebę parcia, przyszła położna mnie zbadać i nareszcie usłyszałam że mogę przeć
Upragnione 10 cm. WIęc przebudowali mi fotel do rodzenia i mogłam wsiadać i przeć. Jak wsiadłam na fotel troche mi nie szło parcie bo znów zaczynałam krzyczeć i tak przez dwa skurcze, więc położna zaproponowała zmianę pozycji lub żebym wstała. Dałam się wręcz namówić aby wstać, uwiesiłam się na mężu i przez dwa skurcze parłam (później mąż mi powiedział że o małogonie przewróciłam
), poczułam że główka zjechała niżej, więc spowrotem na fotel, na fotelu jeden skurcz, trzy parcia i o 14.30 między nogami zobaczyłam najcudowniejszy widok na świecie! Nie mogłam uwierzyć że to już! Położyli mi nasze szczęście na brzuchu, mój mąż się popłakał, ja też miałam łzy szczęścia w oczach, tuliłam mojego synka i mówiłam doniego bo krzyczał. Nie nacinali mnie, delikatnie popękała śluzówka w miejscu blizny po poprzednim cięciu. Urodził się z wagą 3 kg, 53cm długości i 10 punktów. Chociaż delikatnie przenoszony. Miał odmoczone raczki i lekko sine paznokcie. Na sali porodowej mogliśmy być jeszcze przez 2 godzinki, pomogli mi go przystawić do piersi, zassał po kilku próbach i sobie przysnął. Jest grzeczniutki, śpi pięknie w nocy i pięknie ssie cycusie
Jesteśmy tacy szcześliwi! Właśnie się obudził spał dzisiaj od 23.00 do 04.00 i dopiero teraz się obudził, więc jestem wyspana i wypoczeta