dlatego piszę, ze to były myśli przed, a w praktyce wiele rzeczy, sytuacji wygląda zupełnie inaczej niż było w wyobrażeniach.mi się do tej pory nie cieszy jak myślę o tych nockach
wydaje mi sie, że kazda z nas, matek ma taką chwilę, chciałaby zrobic sobie reset, no ale niestety nie darady, bo nie można wstac powiedzieć "dowidenia, do zobaczenia za tydzień" no chyba, ze ma ktoś pomoc dziadków, którzy popilnują a ty możesz jechać na weekend, czy jakis czas by nabrać nowe siły na kolejny czas. Ja tez możliwości nie posiadam więc mój instynkt wiaże sie lekko z nerwowością:) Ale wszystko trzeba przetrwaći tak jestem w stanie wytrzymać z nimi tylko jakiś czas, a później potrzebuję reset
i tutaj niestety wiem o czym mówisz. Jak Kubuś miał 2,5 roczku urodził mu się braciszek.Teraz Kuba ma niecałe 3,5 roku a młodszy synek 10 miesiecy i kocham ich tak samo mocno natomiast...może to dziwnie zabrzmi... Kuba mnie czasem strasznie irytuje.Mimo , że to moje upragnione dziecko to czasem drażnią mnie jego pytania "cio mamo?","ciemu?" "po cio?" Ale i z początku nie było slodko zarówno z Kubą jak i z Błażejem - czasem miałam wszystkiego dość, rano ja jeszcze nie uczesana, bez sniadania, chce mi się na toalete a mały ryczy i ryczy..."porażka" - myślę sobie, "zaraz się posr**" Tak więc mam czasem dość i chciałabym mieć "taki pilot do dzieci"- naciskasz guzik SPAĆ albo guzik CISZA...Niestety macierzyństwo jest cholernie trudne i pełne wyrzeczeń.Jeśli ktokolwiek mówi , że jest inaczej to kłamie albo oszukuje sam siebie. Ale mimo wszystko, mimo ton zasranych pieluch, mimo lekarzy, szpitali, witaminek i śpioszków, mimo nieprzespanych nocy i nieprzeczytanych książek albo nieoglądniętych filmów, mimo obolałych sutków i blizn po cesarce, mimo rozstępów na ciele i 10 kg niemożliwych do zrzucenia, mimo płaczu, hałasu, mimo klocków w pralce i lodówce, mimo wszystko kocham moje dzieci nad zycie i za nic bym ich nie skrzywdziła i nikomu nie oddała i powiem więcej...uważam, że dla moich dzieci jestem najwspanialszą matką mimo błędów jakie czasem popełniam.Powiem Wam, że to co każda z Was pisze jest ciekawe i bardzo pouczające. Od razu widać, że nie ma dwóch takich samych przypadków. Powiem Wam, że ja mam takie odczucia, że lubię niemowlęta (włączając w to te ewentualne nieprzespane noce itp.), ale (nawet nie wiem jak to odpowiednio ująć, żadne słowo nie jest tu idealne) większą "niechęć" mam wobec dzieci trochę starszych, kilkuletnich. Mam dwójkę młodszego kuzynostwa i byłam naocznym świadkiem ich przemian związanych z wiekiem od samiutkiego początku i to jest główne źródło mojej wiedzy, choć oczywiście nie tylko. Staram się to sobie tłumaczyć i zrozumieć, że kilkuletnie dzieci mają po prostu jakieś takie swoje zachowania, mniej lub bardziej dziwne i tak to już po prostu działa, ale mimo wszystko i tak jestem w stanie wytrzymać z nimi tylko jakiś czas, a później potrzebuję reset
Też zawsze to widziałam i nie mogłam tego znieść, żeby było ciekawiej miałam tak od kiedy poszłam do zerówki - ja byłam spokojna, a te wszystkie dzieci wokół mnie tak mnie irytowały swoim zachowaniem, że aż mi się teraz śmiać z tego chcejeździłam na wieś gdzie zawsze było pełno dzieciaków i ona zawsze płakały krzyczały pyskowały przeszkadzały, były upierdliwe, zrzędzące itp itd....
Użytkownicy przeglądający to forum: Desmondhah i 1 gość