testy miała robione tak jak pisałam w pierwszym poście. Na wizycie powiedziałam jak nam wyszły testy i okazało się że maj, czerwiec będzie bardzo trudny dla Martyny, nasilony katar, czerwone łzawiące oczy. Aby temu zapowiedz dostałyśmy krople, inhalacje, syropy. Jednak ostatecznie nic z tego nie wykupiłam, bo nie było takiej potrzeby. Maj przeszedł wakacje tak samo i zero oznak jakiegokolwiek uczulenia. Testy wyszły że uczulona a w rzeczywistości nic się nie działo.
W sumie do końca roku nic nam się nie działo, wiadomo jakieś przeziębienie ale nic więcej. Dopiero w styczniu jak miała zapalenie oskrzeli to później nie mogliśmy wyjść z kaszlu i kataru. Lekarz rodzinny ją badał, osłuchowo czysto było. Była zdrowa a kaszel nadal męczył. Szczególnie po zaśnięciu i nad ranem.
Niestety nasza pani alergolog/laryngolog zamknęła u nas gabinet i musiałam się przenieść do niej do Katowic i tam teraz jeździmy. Wizytę miałam w marcu. Sprawdziła nam migdałek, bo on tez był powiększony, ale ostatecznie jest z nim teraz ok. On zmalał a do tego Martyna urosła.
Przepisała nam : do nosa Nasonex i do inhalacji Seretide.
Po 2-3 tyg. kaszel ustał i katar również
Teraz w maju była na kontroli i pytam jak to jest z tym kaszel w końcu. Testów nie będziemy jak na razie powtarzać, będziemy obserwować jak minie teraz okres tych pyleń, ale póki co nie ma ani kaszli ani kataru. Lekarz wytłumaczył nam że to prawdopodobnie kaszel oskrzelowo-astmowy. Ale z tego dzieci wyrastają i nie ma czego się obawiać. Tylko trzeba to dobrze zdiagnozować, bo nie leczone może doprowadzić do astmy.
To tyle w skrócie, trochę chaotycznie opisane
Dodatkowo robiłam jej badania na IgE roztocza i jeszcze na pasożyty i lambie - z krwi. I tez jest ok